Piękno rodzi się w sercu,odbija w oczach i żyje w uczynkach.
Obudziłam się po 3.. miałam strasznie dziwny sen ale nieważne.
Marco leżał tuż obok. Delikatnie wstałam z łóżka, żeby nie obudzić blondyna. Poszłam do kuchni i napiłam się wody, zahaczyłam jeszcze o łazienkę a potem pokój, w którym spał Nico. Uśmiechnęłam się na widok śpiącego w najlepsze chłopca. Chciałabym mieć takiego kochanego synka jak Nico. Uwielbiam tego malca.
Marco leżał tuż obok. Delikatnie wstałam z łóżka, żeby nie obudzić blondyna. Poszłam do kuchni i napiłam się wody, zahaczyłam jeszcze o łazienkę a potem pokój, w którym spał Nico. Uśmiechnęłam się na widok śpiącego w najlepsze chłopca. Chciałabym mieć takiego kochanego synka jak Nico. Uwielbiam tego malca.
Dziwnie, bo nie chciało mi się spać. Wzięłam więc założyłam moje botki, ubrałam kurtkę, wzięłam koc i wyszłam na taras. Usiadłam na dużej, wygodnej huśtawce.
Noc jak na koniec listopada była dosyć ciepła.
Siedziałam tak sobie i delikatnie odpychałam się od ziemi. Nagle usłyszałam,że ktoś otwiera drzwi od tarasu. Obróciłam się i zobaczyłam stojącego piłkarza w samych spodenkach i koszulce.
-Marco, przeziębisz się-wstałam z huśtawki i podeszłam do Marco.
-Chodź do łóżka.. I nie myśl sobie nic-dodał widząc mój uśmiech.
-Nie myślałam!-klepnęłam go w ramię i weszłam do domku.
Ściągnęłam kurtkę i buty. Odłożyłam koc na kanapę i pozwoliłam się zaprowadzić Reusowi do pokoju.
-Czemu wstałaś?-zapytał gdy leżeliśmy.
-Miałam dziwny sen-westchnęłam.
-A co Ci się śniło?
-Nie pamiętam już-uśmiechnęłam się- Ale wiem, że to był bardzo dziwny sen.
-Yhhm.. Mia?
-Tak?-spojrzałam się na niego.
-Uwielbiam Cię ale chodźmy już spać co?-ziewnął.
-Masz racje-zgasiłam lampkę palącą się przy łóżku.
-Branoc Lamo-pocałowałam go w policzek.
-Głupia jesteś -zaśmiał się i mnie przytulił.
-Ty też -mruknęłam i uśmiechnęłam się pod nosem.
Czy już mówiłam, że uwielbiam tego człowieka? Nieważne.. Mogę powtarzać to tysiące razy. UWIELBIAM MARCO! Byłby on idealnym mężem, ojcem, dziadkiem, szwagrem, zięciem.. no ideał.
Nie wiem sama co mnie wzięło ale wyobraziłam sobie blondyna siedzącego przy kominku, trzymającego na rękach niemowlaka i szeroko uśmiechającego się do biegającej po domu małej, słodkiej dziewczynki.
Gdy rano wstałam Marco już nie było. Zeszłam więc na dół. Tak jak mogłam się spodziewać Reus siedział w kuchni z Nico i próbowali zrobić gofry.
-Ciocia!-krzyknął Nico i podbiegł do mnie.
-Cześć chłopcy-pocałowałam obu w policzek.- Co tworzycie?
-Gofry..ale wujek nie umie robić takich jak ty!
-Dzięki młody,ta męska solidarność- Reus poczochrał małego po włosach.
-Haha!-zaśmiałam się-Dobra blondyno daj mi to...
~Grudzień 24.12.2014~
Wszystko co dobre,kiedyś się kończy. Tak i było tym razem. Nasz pobyt w domku, w lesie przerwał przykry dla mnie incydent.
Mieliśmy z Marco taki nasz "wieczór szczerości", rozmawialiśmy o wszystkim bardzo szczerze. Powiedziałam blondynowi o tym co zaszło między mną a Mario, oczywiście był bardzo zdziwiony i chyba też trochę smutny ale mniejsza o to. Siedzieliśmy sobie pijąc wino. Nico już spał.. nagle rozległo się natarczywe pukanie do drzwi. Wystraszyłam się, ale poszłam otworzyć. Przed drzwiami stała wściekła Sylvia. Piłkarz zrobił się blady na jej widok. Nagle ni z tego, ni z owego zaczęła mnie szarpać, wyzywać od suk i szmat, powiedziała, że jestem uwaga cytuję "Jebaną suką, która wskoczy każdemu do łóżka".
Oczywiście rozpłakałam się i pobiegłam spakować. Nie słuchałam Marco, który próbwoał mnie przeprosić i zatrzymać, nie zwracałam uwagi na przestraszonego całą sytuacją Nico. Wybiegłam z domu i szłam jakieś parę kilometrów do najbliższego miasteczka, potem zadzwoniłam do Mario. Przyjechał po mnie niecałe 10 minut po moim telefonie. Był bardzo wystraszony moim stanem.. cała się trzęsłam i nie mogłam przestać płakać. Niemiec zabrał mnie do siebie... no i tak już u niego zostałam.
Czy jesteśmy razem? Tak.
Nikt się specjalnie nie zdziwił. No możne moi rodzice, którzy nie specjalnie się ucieszyli ale nieważne.
Z Marco nie widziałam się od tamtego czasu.. nie mogę się przemóc.
-Mia kochanie jesteś gotowa?- zapytał Mario wchodząc do ąłzienki.
-Tak-uśmiechnęłam się
-Wyglądasz ślicznie - przytulił mnie.
-Dziękuję.. ale chodźmy już bo Mats prosił żebyśmy byli wcześniej bo ma oś ważnego do ogłoszenia.
-Dobrze-pocałował mnie i wyszliśmy.
Droga do domu mojego brata zajęła nam mniej niż pół godziny. Wysieliśmy obładowani prezentami dla wszystkich. Śmiałam się z Mario, który przebrał się za Mikołaja.. jak on czasami wpadnie na jakiś pomysł to klękajcie narody!
-Dobrze, że już jesteście.. Czekaliśmy tylko na Was- przywitał nas Mats kiedy tylko weszliśmy.
-Cześć braciszku, też się cieszymy, że Cię widzimy-powiedziałam z uśmiechem.
-Oj no dobra..-zaśmiał się i zaprowadził nas do salonu.
Stanęłam jak wryta kiedy oprócz najbliższych, rodziców Cathy i Ann ze Svenem zobaczyłam jeszcze Marco i tą Sylvie.
Posłam obogu jedno z moich zabójczych spojrzeń i przywitałam się ze wszystkimi.
-Dobra! Proszę o ciszę- Hummi po zjedzonej kolacji wstał od stołu.
-Chcieliśmy Wam coś ogłosić..-dołączyła do niego panna Fischer.
Wszyscy zamilkli i wpatrywali się w nich z wyczekiwaniem.
-Chcemy się pobrać.. ustaliliśmy datę 12 kwietnia- wyszczerzyli się.
-Gratulujemy!-krzyknęłam.
-Czekaj siostra, nie skończyliśmy jeszcze.
-O sorry.. No mówcie.
-Jestem w trzecim miesiącu ciąży- krzyknęła radosna Cathy.
-Awww- na mojej twarzy pojawił się wielki banan.
-Gratulacje kochani..- odezwał się WZRUSZONY?! Mario.
-Miśku a ty co.. nie mów, że się wzruszyłeś!- spojrzałam sie na niego.
-No bo tak! To jest takie romantyczne i cudowne! Mia zróbmy sobie dziecko!
-Mario debilu- usłyszałam śmiech mojego taty.
-No proszę pana.. Zrobimy sobię mała Mię a potem małego Mario!- BOŻE ONI WSZYSCY ZA DUŻO WYPILI.
-No chyba Cie coś kochanie boli- pocałowałam go.
-Boli mnie serce, z miłości do Ciebie.. Jesteś dla mnie jak tlen, jak moja osobista psycholog, jak.. jak.
-Tak tez Cię kocham.-przerwałam mu.
-Przepraszam Was, ale my już idziemy Sylvia źle się czuje- odezwał się blondyn.
-Marco..-wstałam od stołu.
-Tak?- spojrzał się na mnie z nadzieją w oczach.
-Wesołych świat, ucałuj Nico i resztę- posłałam mu delikatny uśmiech.
-Dziękuję-westchnął i poszli.
__________________________________________________________
Noc jak na koniec listopada była dosyć ciepła.
Siedziałam tak sobie i delikatnie odpychałam się od ziemi. Nagle usłyszałam,że ktoś otwiera drzwi od tarasu. Obróciłam się i zobaczyłam stojącego piłkarza w samych spodenkach i koszulce.
-Marco, przeziębisz się-wstałam z huśtawki i podeszłam do Marco.
-Chodź do łóżka.. I nie myśl sobie nic-dodał widząc mój uśmiech.
-Nie myślałam!-klepnęłam go w ramię i weszłam do domku.
Ściągnęłam kurtkę i buty. Odłożyłam koc na kanapę i pozwoliłam się zaprowadzić Reusowi do pokoju.
-Czemu wstałaś?-zapytał gdy leżeliśmy.
-Miałam dziwny sen-westchnęłam.
-A co Ci się śniło?
-Nie pamiętam już-uśmiechnęłam się- Ale wiem, że to był bardzo dziwny sen.
-Yhhm.. Mia?
-Tak?-spojrzałam się na niego.
-Uwielbiam Cię ale chodźmy już spać co?-ziewnął.
-Masz racje-zgasiłam lampkę palącą się przy łóżku.
-Branoc Lamo-pocałowałam go w policzek.
-Głupia jesteś -zaśmiał się i mnie przytulił.
-Ty też -mruknęłam i uśmiechnęłam się pod nosem.
Czy już mówiłam, że uwielbiam tego człowieka? Nieważne.. Mogę powtarzać to tysiące razy. UWIELBIAM MARCO! Byłby on idealnym mężem, ojcem, dziadkiem, szwagrem, zięciem.. no ideał.
Nie wiem sama co mnie wzięło ale wyobraziłam sobie blondyna siedzącego przy kominku, trzymającego na rękach niemowlaka i szeroko uśmiechającego się do biegającej po domu małej, słodkiej dziewczynki.
Gdy rano wstałam Marco już nie było. Zeszłam więc na dół. Tak jak mogłam się spodziewać Reus siedział w kuchni z Nico i próbowali zrobić gofry.
-Ciocia!-krzyknął Nico i podbiegł do mnie.
-Cześć chłopcy-pocałowałam obu w policzek.- Co tworzycie?
-Gofry..ale wujek nie umie robić takich jak ty!
-Dzięki młody,ta męska solidarność- Reus poczochrał małego po włosach.
-Haha!-zaśmiałam się-Dobra blondyno daj mi to...
~Grudzień 24.12.2014~
Wszystko co dobre,kiedyś się kończy. Tak i było tym razem. Nasz pobyt w domku, w lesie przerwał przykry dla mnie incydent.
Mieliśmy z Marco taki nasz "wieczór szczerości", rozmawialiśmy o wszystkim bardzo szczerze. Powiedziałam blondynowi o tym co zaszło między mną a Mario, oczywiście był bardzo zdziwiony i chyba też trochę smutny ale mniejsza o to. Siedzieliśmy sobie pijąc wino. Nico już spał.. nagle rozległo się natarczywe pukanie do drzwi. Wystraszyłam się, ale poszłam otworzyć. Przed drzwiami stała wściekła Sylvia. Piłkarz zrobił się blady na jej widok. Nagle ni z tego, ni z owego zaczęła mnie szarpać, wyzywać od suk i szmat, powiedziała, że jestem uwaga cytuję "Jebaną suką, która wskoczy każdemu do łóżka".
Oczywiście rozpłakałam się i pobiegłam spakować. Nie słuchałam Marco, który próbwoał mnie przeprosić i zatrzymać, nie zwracałam uwagi na przestraszonego całą sytuacją Nico. Wybiegłam z domu i szłam jakieś parę kilometrów do najbliższego miasteczka, potem zadzwoniłam do Mario. Przyjechał po mnie niecałe 10 minut po moim telefonie. Był bardzo wystraszony moim stanem.. cała się trzęsłam i nie mogłam przestać płakać. Niemiec zabrał mnie do siebie... no i tak już u niego zostałam.
Czy jesteśmy razem? Tak.
Nikt się specjalnie nie zdziwił. No możne moi rodzice, którzy nie specjalnie się ucieszyli ale nieważne.
Z Marco nie widziałam się od tamtego czasu.. nie mogę się przemóc.
-Mia kochanie jesteś gotowa?- zapytał Mario wchodząc do ąłzienki.
-Tak-uśmiechnęłam się
-Wyglądasz ślicznie - przytulił mnie.
-Dziękuję.. ale chodźmy już bo Mats prosił żebyśmy byli wcześniej bo ma oś ważnego do ogłoszenia.
-Dobrze-pocałował mnie i wyszliśmy.
Droga do domu mojego brata zajęła nam mniej niż pół godziny. Wysieliśmy obładowani prezentami dla wszystkich. Śmiałam się z Mario, który przebrał się za Mikołaja.. jak on czasami wpadnie na jakiś pomysł to klękajcie narody!
-Dobrze, że już jesteście.. Czekaliśmy tylko na Was- przywitał nas Mats kiedy tylko weszliśmy.
-Cześć braciszku, też się cieszymy, że Cię widzimy-powiedziałam z uśmiechem.
-Oj no dobra..-zaśmiał się i zaprowadził nas do salonu.
Stanęłam jak wryta kiedy oprócz najbliższych, rodziców Cathy i Ann ze Svenem zobaczyłam jeszcze Marco i tą Sylvie.
Posłam obogu jedno z moich zabójczych spojrzeń i przywitałam się ze wszystkimi.
-Dobra! Proszę o ciszę- Hummi po zjedzonej kolacji wstał od stołu.
-Chcieliśmy Wam coś ogłosić..-dołączyła do niego panna Fischer.
Wszyscy zamilkli i wpatrywali się w nich z wyczekiwaniem.
-Chcemy się pobrać.. ustaliliśmy datę 12 kwietnia- wyszczerzyli się.
-Gratulujemy!-krzyknęłam.
-Czekaj siostra, nie skończyliśmy jeszcze.
-O sorry.. No mówcie.
-Jestem w trzecim miesiącu ciąży- krzyknęła radosna Cathy.
-Awww- na mojej twarzy pojawił się wielki banan.
-Gratulacje kochani..- odezwał się WZRUSZONY?! Mario.
-Miśku a ty co.. nie mów, że się wzruszyłeś!- spojrzałam sie na niego.
-No bo tak! To jest takie romantyczne i cudowne! Mia zróbmy sobie dziecko!
-Mario debilu- usłyszałam śmiech mojego taty.
-No proszę pana.. Zrobimy sobię mała Mię a potem małego Mario!- BOŻE ONI WSZYSCY ZA DUŻO WYPILI.
-No chyba Cie coś kochanie boli- pocałowałam go.
-Boli mnie serce, z miłości do Ciebie.. Jesteś dla mnie jak tlen, jak moja osobista psycholog, jak.. jak.
-Tak tez Cię kocham.-przerwałam mu.
-Przepraszam Was, ale my już idziemy Sylvia źle się czuje- odezwał się blondyn.
-Marco..-wstałam od stołu.
-Tak?- spojrzał się na mnie z nadzieją w oczach.
-Wesołych świat, ucałuj Nico i resztę- posłałam mu delikatny uśmiech.
-Dziękuję-westchnął i poszli.
__________________________________________________________
KABUM !
No i jestem!
Jak zwykle po długiej przerwie...
Wybaczcie mi to ♥
Jestem załamana tym ..
Wgl mam ostatnio kiepskie chwile w życiu..
Doskwiera mi bardzo bark weny eh..
WYBACZCIE MI TEN ROZDZIAŁ !
I przepraszam za błędy jeśli są jakieś.. ale nie mam siły sprawdzać nawet.
Chyba zawieszę tego bloga... Nwm piszcie w komach.
I przepraszam za błędy jeśli są jakieś.. ale nie mam siły sprawdzać nawet.
Chyba zawieszę tego bloga... Nwm piszcie w komach.
ŻYCZĘ WAM:
WESOŁYCH, RADOSNYCH ŚWIĄT ORAZ MEGA SYLWESTRA <3
CZYTASZ--->KOMENTUJESZ---> MOTYWUJESZ ♥
Buziaki :*