niedziela, 30 listopada 2014

9 ♥



Rzecz nie jest w tym, jaki jesteś, lecz jaki nie jesteś.




 No i uciekliśmy. Uciekliśmy do pięknego, drewnianego domku Marco. 
Weszliśmy do środka i rzuciliśmy torby na podłogę. Salon był naprawdę przytulny. Nie byłam tu pierwszy raz. Kiedyś bywaliśmy tu bardzo często. Każdy wolny czas spędzaliśmy tutaj całą naszą, dawną paczką. 
Teraz nie mamy na nic czasu, życie pędzi za szybko. Dobrze, że Marco wpadł na pomysł, żeby to miejsce było taką naszą odskocznią i azylem.
-Marco?
-Tak?
-Mogę zająć tą sypialnie co zawszę?-zapytałam z miną kota ze Shreka.
-Hmm..No dobra-uśmiechnął się- Ale ty robisz kolacje!
-Dobra-zaśmiałam się wzięłam swoje toboły i poszłam do najfajniejszej sypialni w całym domu. Ta druga Marco może i miała łady widok ale nie miała w sobie tego czegoś co miała ta moja. Rozpakowałam się i rzuciłam na łózko. Patrzyłam na palący się w kominku ogień i czułam się cudownie. Nic mnie nie obchodziło. Byłam spokojna, wiedziałam, że nikt nie będzie mnie szukał bo wyraźnie dałam do zrozumienia, że nie mam ochoty na nic i chcę odpocząć. 
-Mia?-do pokoju zawitał Reus.
-Tak  kochany przyjacielu!?-uraczyłam go spojrzeniem. 
-Zrobisz mi coś do jedzenia?-zapytał z bananem na twarzy.
-Hahahah! Dobre Marco, dobre!
-No proszę Cię moja królowo, mój mistrzu..
-Mów dalej, mów dalej-zaśmiałam się.
-Mój guru, moja najukochańsza przyjaciółko prooooooooszeeee!
-No dobra-wstałam z łóżka-Na co masz ochotę?
-Na wszystko co zrobisz!-odrzekł szybko zadowolony z siebie.
-No dobra, to ja idę do kuchni a ty zrób coś pożytecznego i przynieś drewna do kominka.
-Okej!-krzyknął i już go nie było.

Znając życie i Marco wiedziałam, że najbardziej ucieszy się z naleśników z nutellą i malinami. Dlatego też takie zrobiłam. Do tego wycisnęłam sok z pomarańczy i wszystko ustawiłam na stole. Sama usiadłam przy wyspie i piłam gorąca herbatę z cytryną i miodem.

-Naaaleśniki!-usłyszałam za sobą radosny głos chłopaka.
-Maro czemu jesteś cały mokry?-spytałam rozbawiona.
-Aaa, bo wiesz.. no, tego..-drapał się po głowie-Wpadłem do rzeczki.
-Hahah! Boże, człowieku.. Idź się przebrać, bo zachorujesz. Naleśniki Ci nie uciekną-dodałam widząc, że patrzy na jedzenie i chce coś powiedzieć.
-No dooobra-westchnął i poszedł się przebrać.

Po posiłku usiedliśmy sobie w salonie, z gorącymi napojami i relaksowaliśmy się przy filmie "Gwiazd naszych wina". I powiem szczerze, że to nie ja namówiłam Marco na akurat ten film, tylko on mnie. Oczywiście się zgodziłam bo uwielbiałam tego typu ekranizacje. Niedawno nawet przeczytałam książkę. na której podstawie nakręcono własnie ten film.
Oglądałam go ze łzami w oczach, Marco udawał, że go to nie rusza ale ja widziałam, że się wzruszył. Po naszym mini seansie leżeliśmy na kanapie i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Uwielbiałam spędzać czas z blondynem. Rozumieliśmy się bez słów, wystarczyło tylko jedne spojrzenie a wiedzieliśmy o co chodzi. Piłkarz był zawsze gdy go potrzebowałam. Nie wyobrażam sobie życia bez Marco. Jest dla mnie bardzo ważny i chyba już zawsze tak będzie. Nie chcę go nigdy stracić. 
-Słuchasz mnie?-zapytał z rozbawieniem w oczach.
-Co? A tak, tak- odparłam szybko.
-To co mówiłem?-uniósł brwi.
-Dobra, przyznaję się, nie słuchałam.
-Nie obrazisz się jak Mel podrzuci nam Nico?-zapytał.
-Nie no co ty! Przecież dobrze wiesz, że uwielbiam tego malucha-ucieszyłam się 
-To dobrze, bo właśnie za dziesięć minut tutaj będą- wyszczerzył się- Pójdę dorzucę drewna do kominka.
-Dobra, to ja wstawię wodę na kawę - wstałam z wygodnej kanapy i poszłam do kuchni.

Tak powiedziałam udałam się do kuchni i wstawiłam wodę. Na całe szczęście zabrałam z Dortmundu trochę słodyczy więc będzie w sam raz do kawy. 
Kiedy ogarnęłam w salonie akurat przyjechała Melanie z Nico. 
-Ciocia! -krzyknął mały i podbiegł do mnie.
-Nico ale urosłeś-uśmiechałam się i pocałowałam chłopczyka w policzek.
-Mamo! Mamo ciocia dała mi buziaka!-krzyknął radośnie.
-Widziałam kochanie- siostra Reusa uśmiechnęła się promiennie-Cześć Mia, dobrze Cię widzieć-przytuliła mnie.
-Ciebie też- również się uśmiechnęłam.
-A ze mną to już nikt się nie przywita, i nikt mnie nie przytuli- do salonu wszedł Marco.
-Wujek!-Nico oderwał się od grzebania w swojej torbie i rzucił się na Marco.
-Kochany szkrabie chociaż ty mnie kochasz- zaśmiał się.
-Oj Marco, my z Mią też Cię bardzo kochamy -Mela podeszła do brata i poczochrała mu włosy.
-No dzięki- powiedział z bananem na twarzy.

Siostra piłkarza wypiła z nami kawę, posiedziała chwilę i pojechała. My z małym rozrabiaką poszliśmy na spacer.
-Ciociu?-zapytał w pewnym momencie.
-Tak kochanie?- razem z Marco spojrzeliśmy się na niego.
-Jesteś taka śliczna, zostaniesz moją żoną?- uśmiechnął się przesłodko.

-Wiesz kochanie dziękuję Ci, ale obawiam się,że jestem za stara, żeby zostać Twoją żoną- pogłaskałam go po główce.
-Hmm.. To zostań żoną wujka! -krzyknął wesoło i spojrzał się na Marco.

Oboje z Reusem, nie wiedzieliśmy co mamy odpowiedzieć małemu, nie mogliśmy przestać się śmiać. Nico nic nie rozumiejąc pobiegł pozbierać kolorowe liście a my usiedliśmy na ławce.
-W sumie nie pogardziłbym taką żoną- odezwał się blondyn p[o chwili dłuższego milczenia.
-Oj Marco, Marco -pokiwałam głową i szturchnęłam chłopaka.
-Nie szturchaj mnie! -zaśmiał się.
-Nie? Bo co mi zrobisz?
-To!- rzucił mnie w liście.
-Nie żyjesz Reus!-krzyknęłam i zaczęłam gonić piłkarza.
Rzucaliśmy się tymi liśćmi jak małe dzieci. Nawet Nico do nas dołączył. Dawno tak dobrze się nie bawiłam.
Zmęczeni wróciliśmy do domku. Robiło się już ciemno więc wykąpaliśmy się, o i tak byliśmy cali mokrzy i usiedliśmy z kubkami gorącego kakao w salonie przy kominku. Przykryliśmy się miękkim kocem i leżeliśmy w trójkę. 
Gdyby ktoś, kto nas nie zna w tamtym momencie wszedł do domku, to pomyślałby, że jesteśmy szczęśliwą, kochającą się rodzinką.
Nico usnął wtulony w Marco, więc ten delikatnie przeniósł go do sypialni. Ja również byłam zmęczona więc poszłam się położyć. 
Niestety dobre pół godziny wierciłam się, nie mogłam zasnąć. Pewnie wierciłabym sie tak jeszcze trochę, ale do mojej sypialni wszedł Marco.
-Mia?
-Tak?
-Nico strasznie kopie, mogę spać z Tobą-zapytał ze śmiechem.
-Jasne- pokiwałam tylko głową i przesunęłam się, aby zrobić miejsce dla piłkarza.
-Dobranoc Mia.
-Dobranoc Marco -uśmiechnęłam się pod nosem i odpłynęłam.

______________________________________________________________
Przepraszam , że tyle czekałyście..
Ludzie co to jest.. Wybaczcie mi to coś.
Nie wiem ..
Komentujcie , bo to motywuje :)
Przysięgam, że następny będzie dłuższy:)
Wybaczcie również błędy, jeśli są jakieś :*
Serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga o skoczkach :) ♥
Będzie mi bardzo miło jak zajrzycie :)
Buziaki :* ♥ 









sobota, 8 listopada 2014

8 ♥



Prawdziwa kobieta zatrzyma mężczyznę wzrokiem, a nie cyckami.




-Naprawdę Cię kocham.-spojrzał mi prosto w oczy.
-Ja.. ja ..


Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, dlatego szybko wybiegłam z sypialni, chwyciłam kurtkę, torebkę i wyszłam z domu chłopaka. Na całe szczęście niedaleko był postój taksówek, więc wzięłam jedną z nich i pojechałam do domu. 
Zapłaciłam kierowcy i weszłam do środka. Zajrzałam do salonu, na kanapie siedział uśmiechnięty Mats.

-Hej już jestem-odezwałam się.
-Spoko-wyszczerzył się jeszcze bardziej.
-Co się stało, że tak zacieszasz?-usiadłam obok niego.
-No co fajny dzień mamy, wieczór kawalerski Svena dzisiaj, ty jesteś uśmiechnięta, czego chcieć więcej?- zapytał wstając z kanapy.
-Ćpałeś coś ?!- roześmiałam się.
-No pewnie siostrzyczko- pokiwał głową i poszedł do kuchni. 

Wiedziałam, że Matsowi chodzi o coś innego ale już nie dopytywałam się. Poszłam do łazienki i postanowiłam wziąć długą, relaksującą kąpiel. Cały czas moją głowę, zaprzątały myśli o Mario. Nie chcąc o tym myśleć włączyłam wieżę, z której zaczęła lecieć jedna z moich ulubionych płyt.  
Słuchałam muzyki i nie myślałam o niczym. O 15 wyszłam z wanny, wysuszyłam i wyprostowałam włosy a następnie poszłam owinięta w ręcznik do garderoby. Wzięłam przygotowane wczoraj ubrania i je założyłam. Zrobiłam szybki makijaż i zeszłam na dół. Mój brat zostawił karteczkę, że pojechał do Svena i życzy nam udanej zabawy. Uśmiechnęłam się sama do siebie, zamknęłam dom, wsiadłam do mojego kochanego autka i pojechałam do panny Braun, a od jutra Bender. Zaparkowałam na podjeździe i weszłam do mieszkania przyjaciółki. Była sama, siedziała w kuchni.

-Jesteś wreszcie- ucieszyła się - No i jak wyglądam?
-Super, a teraz chodź jedziemy do klubu bo, dziewczyny już pewnie czekają-uśmiechnęłam się i zadzwoniłam po taksówkę. 

Wyszłyśmy przed dom..a tam wieeeeeeelki bukiet róż, a za nimi Mario.


-Łoo, Mia nie wspominałaś-moja przyjaciółka była bardziej podekscytowana niż ja.
-Cicho-zaśmiałam się.-Mario co ty robisz?
-Udowadniam Ci, to że to co rano powiedziałem to nie tylko puste słowa.. Mia kocham Cię.
-O jak słodkoooo-westchnęła Ann.
-Mario.. ja nie wiem co mam powiedzieć-usłyszałam klakson taksówki -Musimy iść-pociągnęłam przyjaciółkę i za rękę i wsiadłyśmy do samochodu .

Ann całą drogę do klubu trajkotała jakby ktoś ją nakręcił. Przestała gdy byłyśmy przy stoliku, gdzie siedziały Cathy, Ewa, Agata, Tugba, Sila,Lisa, Jeny, Sonia i ta cała Sylvia.
-Ona się sama wprosiła-szepnęła mi Cath 
-Domyśliłam się-odpowiedziałam również szeptem.
-To co  pijemy za przyszłą pannę młodą!-krzyknęła Lisa i wzniosła swojego drinka- Za Ann!
-Za Ann! -odpowiedziałyśmy chórem i wypiłyśmy napoje.

Zabawa z każdą minutą się rozkręcała, dziewczyny pobiegły do DJ i poprosiły o karaoke i w taki oto sposób dziesięć minut później słuchaliśmy "śpiewania" Lisy,Ann i Jeny. Myślałam, że zesikam się ze śmiechu, gdy słyszałam ich wykonanie piosenki Rihanny "Only Girl".
Potem Tugba , Cathy i Sila  wkroczyły z Lady Gagą i jej "Poker Face". 
Dobrze, że reszta dziewczyn nie wyraziła chęci na dalsze śpiewy. Natomiast wszystkie ruszyłyśmy na parkiet.

-Oooo!Kocham to! -krzyknęłam kiedy usłyszałam dźwięki muzyki.


- Mia, mistrz parkietu!-krzyknęła Ann.
-No sie wie-odpowiedziałam jej i dalej "tańczyłam".

Dawno nie bawiłam się tak jak w tamtym momencie, dziwiłam się strasznie, że nogi mnie nie bolą. Pewnie alkohol robił swoje. Było mi tak fajnie, lekko i przyjemnie. Nic mnie nie obchodziło. Dopiero po czterech utworach wróciłam do stolika. Siedziała tam tylko Sylvia. Wzięłam swojego drinka i przyglądałam się dziewczynie.
-Co się tak gapisz?!-warknęła.
-Myślę jak mój kochany przyjaciel mógł się z Tobą związać-odpowiedziałam.
-Ja w przeciwieństwie do Ciebie mam poczucie stylu,klasę i całą resztę, której ty nie posiadasz-zaśmiała się jak ropucha.
-Rzeczywiście kochana poczucie stylu to ty masz- powiedziałam sarkastycznie pacząc na jej strój.
Powiedziała coś pod nosem ale już nie miałam zamiaru jej słuchać.
Piłam kolejne drinki i rozmawiałam z dziewczynami, które również postanowiły odpocząć i napić się czegoś. 

Około 2 postanowiłyśmy przenieść naszą imprezę do domu Ann. Pojechałyśmy tam prawie wszystkie, Sylvia chyba zrozumiała, że nikt nie pragnie jej towarzystwa i pojechała do siebie. Już myślałam, że nie odczepi się od nas. Chyba żadna z nas nie pałała do niej jakąś większą sympatią. Była tak pusta i płytka, że to nie mieści się w głowie.

O 4 postanowiłyśmy iść spać, bo przecież trzeba jakoś wyglądać jutro. Dziewczyny spały w salonie na kanapie i w sypialni gościnnej a ja z Ann u niej w pokoju.


                                                     ***



-Denerwuję się - jęczała moja przyjaciółka zakładając sukienkę.
-Czym? Tym, że Sven się rozmyśli i zwieje Ci sprzed ołtarza?
-Mia! Nawet tak nie żartuj!- uderzyła mnie.
-Hah! No dobra, tylko mnie nie bij..-zaśmiałam się.

Ceremonia w kościele była przepiękna. Nikt nawet nie miał zamiaru uciekać a zwłaszcza Sven, który był wpatrzony w moją przyjaciółkę w jak ósmy cud świata. Nie uwierzycie, ale na wesele poszłam z Mario! Nie dałam mu żadnej odpowiedzi na jego wyznanie, wolę do końca się przekonać co właściwie czuję. 

-Zatańczymy?-zapytał Goetze gdy byliśmy na już nas sali i zabawa trwała w najlepsze.
-No dobrze- uśmiechnęłam się.
Akurat gdy weszliśmy na parkiet zaczął się wolny kawałek. Mario przysunął się bliżej mnie i uśmiechnął się.
-Pięknie wyglądasz, cała jesteś piękna- powiedział patrząc mi w oczy.
-Dziękuję-uśmiechnęłam się, czułam, że się rumienię.
-Uwielbiam to..-zaśmiał się.
-Co?-zdziwiłam się.
-To jak się rumienisz, jak ktoś Ci powie, że jesteś piękna-puścił mi oczko.
-Głupek-szturchnęłam go.
-Tęskniłem za tym..
-Mario..-nie dokończyłam bo podszedł do nas Mats.
-Mario. Już raz ją skrzywdziłeś i jak zrobisz to kolejny raz to oświadczam, że osobiście Cię zabije, poćwiartuję, zakopię, odkopię i wrzucę do stawu..
-Stary-Mario zrobił się lekko blady.
-Nie skończyłem! Mam nadzieję, że jej nie zranisz.. Odkąd między wami znów coś jest, a gołym okiem widać, że coś jest moja siostrzyczka jest szczęśliwa. Cały czas się uśmiecha.. Nie spierdol tego-uśmiechnął się- Teraz skończyłem.
-Nie spierdol, obiecuję.
-No mam nadzieję.

Nie wiedziałam co mam na to wszystko powiedzieć, dlatego stałam tam jak idiotka i milczałam.  Myślałam , że zwariuję .Sama nie ogarniam co się dzieje w moim życiu.. Postanowiłam, że po weselu wyjadę na kilka dni i odpocznę.
Korzystając z okazji, że Mario jest zajęty rozmową z Matsem niezauważona wymknęłam się na zewnątrz.

-Przeziębisz się -usłyszałam głos Marco i poczułam jego marynarkę na swoich ramionach.
-Dzięki-uśmiechnęłam się do niego.
-Stało się coś?-usiadł obok mnie.
-Nie.. nie wiem co mam zarobić w sprawie z Mario, za szybko to się dzieje, zmęczona tym jestem.
-Wyjedź gdzieś i przemyśl to wszystko.-uśmiechnął się.
-Jak ty dobrze mnie znasz, właśnie chciałam gdzieś po weselu pojechać, tylko nie wiem gdzie.
-Pamiętasz ten mój domek letniskowy w lesie za Dortmundem?
-No pamiętam, ten drewniany tak?
-Dokładnie ten. Jak chcesz mogę Ci dać do niego klucze, nikt nie wpadnie na to, że tam jesteś a ja nikomu nie powiem.
-Dziękuję, kochany jesteś-westchnęłam- Marco?
-Tak?
-Przytulisz mnie?-uśmiechnęłam się.
-Ciebie zawsze.

Zamknęłam oczy i wtuliłam się w Reusa. Kochałam spędzać z nim czas. Niestety ostatnio mamy go dla siebie bardzo mało.
-Czemu jesteś z Sylvią?-zapytałam nie otwierając oczu.
-Sam nie wiem, spotkałem się  z nią parę razy a ona wyobraziła sobie, sam nie wiem co.. Nie kocham jej.. Wiem, że leci tylko na moją sławę i całą resztę.-westchnął.
-Ucieknij ze mną do tego domku- zaśmiałam się, ale mówiłam poważnie.
-To nie jest w sumie taki zły pomysł, i tak teraz przez tą kontuzję kostki nie gram..
-No własnie. Oboje sobie odpoczniemy i spędzimy trochę czasu razem, bo tęskniłam za Tobą blondyno!
-Też tęskniłem i wypraszam sobie blondynę!-zaśmiał się i ja razem z nim.


______________________________________________________________________
No to jest rozdział... 
Wybaczcie mi to coś  -,- 
Nie mam weny i cierpię z tego powodu.
Obiecuję, że następny będzie LEPSZY ! ♥ 
Wybaczcie błędy jeśli są jakieś:)

I komentujcie, bo to bardzo motywuje :)
Kocham, buziaki ;* ♥