Rzecz nie jest w tym, jaki jesteś, lecz jaki nie jesteś.
No i uciekliśmy. Uciekliśmy do pięknego, drewnianego domku Marco.
Weszliśmy do środka i rzuciliśmy torby na podłogę. Salon był naprawdę przytulny. Nie byłam tu pierwszy raz. Kiedyś bywaliśmy tu bardzo często. Każdy wolny czas spędzaliśmy tutaj całą naszą, dawną paczką.
Teraz nie mamy na nic czasu, życie pędzi za szybko. Dobrze, że Marco wpadł na pomysł, żeby to miejsce było taką naszą odskocznią i azylem.
-Marco?
-Tak?
-Mogę zająć tą sypialnie co zawszę?-zapytałam z miną kota ze Shreka.
-Hmm..No dobra-uśmiechnął się- Ale ty robisz kolacje!
-Dobra-zaśmiałam się wzięłam swoje toboły i poszłam do najfajniejszej sypialni w całym domu. Ta druga Marco może i miała łady widok ale nie miała w sobie tego czegoś co miała ta moja. Rozpakowałam się i rzuciłam na łózko. Patrzyłam na palący się w kominku ogień i czułam się cudownie. Nic mnie nie obchodziło. Byłam spokojna, wiedziałam, że nikt nie będzie mnie szukał bo wyraźnie dałam do zrozumienia, że nie mam ochoty na nic i chcę odpocząć.
-Mia?-do pokoju zawitał Reus.
-Tak kochany przyjacielu!?-uraczyłam go spojrzeniem.
-Zrobisz mi coś do jedzenia?-zapytał z bananem na twarzy.
-Hahahah! Dobre Marco, dobre!
-No proszę Cię moja królowo, mój mistrzu..
-Mów dalej, mów dalej-zaśmiałam się.
-Mój guru, moja najukochańsza przyjaciółko prooooooooszeeee!
-No dobra-wstałam z łóżka-Na co masz ochotę?
-Na wszystko co zrobisz!-odrzekł szybko zadowolony z siebie.
-No dobra, to ja idę do kuchni a ty zrób coś pożytecznego i przynieś drewna do kominka.
-Okej!-krzyknął i już go nie było.
Znając życie i Marco wiedziałam, że najbardziej ucieszy się z naleśników z nutellą i malinami. Dlatego też takie zrobiłam. Do tego wycisnęłam sok z pomarańczy i wszystko ustawiłam na stole. Sama usiadłam przy wyspie i piłam gorąca herbatę z cytryną i miodem.
-Naaaleśniki!-usłyszałam za sobą radosny głos chłopaka.
-Maro czemu jesteś cały mokry?-spytałam rozbawiona.
-Aaa, bo wiesz.. no, tego..-drapał się po głowie-Wpadłem do rzeczki.
-Hahah! Boże, człowieku.. Idź się przebrać, bo zachorujesz. Naleśniki Ci nie uciekną-dodałam widząc, że patrzy na jedzenie i chce coś powiedzieć.
Po posiłku usiedliśmy sobie w salonie, z gorącymi napojami i relaksowaliśmy się przy filmie "Gwiazd naszych wina". I powiem szczerze, że to nie ja namówiłam Marco na akurat ten film, tylko on mnie. Oczywiście się zgodziłam bo uwielbiałam tego typu ekranizacje. Niedawno nawet przeczytałam książkę. na której podstawie nakręcono własnie ten film.
Oglądałam go ze łzami w oczach, Marco udawał, że go to nie rusza ale ja widziałam, że się wzruszył. Po naszym mini seansie leżeliśmy na kanapie i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Uwielbiałam spędzać czas z blondynem. Rozumieliśmy się bez słów, wystarczyło tylko jedne spojrzenie a wiedzieliśmy o co chodzi. Piłkarz był zawsze gdy go potrzebowałam. Nie wyobrażam sobie życia bez Marco. Jest dla mnie bardzo ważny i chyba już zawsze tak będzie. Nie chcę go nigdy stracić.
-Słuchasz mnie?-zapytał z rozbawieniem w oczach.
-Co? A tak, tak- odparłam szybko.
-To co mówiłem?-uniósł brwi.
-Dobra, przyznaję się, nie słuchałam.
-Nie obrazisz się jak Mel podrzuci nam Nico?-zapytał.
-Nie no co ty! Przecież dobrze wiesz, że uwielbiam tego malucha-ucieszyłam się
-To dobrze, bo właśnie za dziesięć minut tutaj będą- wyszczerzył się- Pójdę dorzucę drewna do kominka.
-Dobra, to ja wstawię wodę na kawę - wstałam z wygodnej kanapy i poszłam do kuchni.
Tak powiedziałam udałam się do kuchni i wstawiłam wodę. Na całe szczęście zabrałam z Dortmundu trochę słodyczy więc będzie w sam raz do kawy.
Kiedy ogarnęłam w salonie akurat przyjechała Melanie z Nico.
-Ciocia! -krzyknął mały i podbiegł do mnie.
-Nico ale urosłeś-uśmiechałam się i pocałowałam chłopczyka w policzek.
-Mamo! Mamo ciocia dała mi buziaka!-krzyknął radośnie.
-Widziałam kochanie- siostra Reusa uśmiechnęła się promiennie-Cześć Mia, dobrze Cię widzieć-przytuliła mnie.
-Ciebie też- również się uśmiechnęłam.
-A ze mną to już nikt się nie przywita, i nikt mnie nie przytuli- do salonu wszedł Marco.
-Wujek!-Nico oderwał się od grzebania w swojej torbie i rzucił się na Marco.
-Kochany szkrabie chociaż ty mnie kochasz- zaśmiał się.
-Oj Marco, my z Mią też Cię bardzo kochamy -Mela podeszła do brata i poczochrała mu włosy.
-No dzięki- powiedział z bananem na twarzy.
Siostra piłkarza wypiła z nami kawę, posiedziała chwilę i pojechała. My z małym rozrabiaką poszliśmy na spacer.
-Ciociu?-zapytał w pewnym momencie.
-Tak kochanie?- razem z Marco spojrzeliśmy się na niego.
-Jesteś taka śliczna, zostaniesz moją żoną?- uśmiechnął się przesłodko.
-Wiesz kochanie dziękuję Ci, ale obawiam się,że jestem za stara, żeby zostać Twoją żoną- pogłaskałam go po główce.
-Hmm.. To zostań żoną wujka! -krzyknął wesoło i spojrzał się na Marco.
Oboje z Reusem, nie wiedzieliśmy co mamy odpowiedzieć małemu, nie mogliśmy przestać się śmiać. Nico nic nie rozumiejąc pobiegł pozbierać kolorowe liście a my usiedliśmy na ławce.
-W sumie nie pogardziłbym taką żoną- odezwał się blondyn p[o chwili dłuższego milczenia.
-Oj Marco, Marco -pokiwałam głową i szturchnęłam chłopaka.
-Nie szturchaj mnie! -zaśmiał się.
-Nie? Bo co mi zrobisz?
-To!- rzucił mnie w liście.
-Nie żyjesz Reus!-krzyknęłam i zaczęłam gonić piłkarza.
Rzucaliśmy się tymi liśćmi jak małe dzieci. Nawet Nico do nas dołączył. Dawno tak dobrze się nie bawiłam.
Zmęczeni wróciliśmy do domku. Robiło się już ciemno więc wykąpaliśmy się, o i tak byliśmy cali mokrzy i usiedliśmy z kubkami gorącego kakao w salonie przy kominku. Przykryliśmy się miękkim kocem i leżeliśmy w trójkę.
Gdyby ktoś, kto nas nie zna w tamtym momencie wszedł do domku, to pomyślałby, że jesteśmy szczęśliwą, kochającą się rodzinką.
Nico usnął wtulony w Marco, więc ten delikatnie przeniósł go do sypialni. Ja również byłam zmęczona więc poszłam się położyć.
Niestety dobre pół godziny wierciłam się, nie mogłam zasnąć. Pewnie wierciłabym sie tak jeszcze trochę, ale do mojej sypialni wszedł Marco.
-Mia?
-Tak?
-Nico strasznie kopie, mogę spać z Tobą-zapytał ze śmiechem.
-Jasne- pokiwałam tylko głową i przesunęłam się, aby zrobić miejsce dla piłkarza.
-Dobranoc Mia.
-Dobranoc Marco -uśmiechnęłam się pod nosem i odpłynęłam.
______________________________________________________________
-Słuchasz mnie?-zapytał z rozbawieniem w oczach.
-Co? A tak, tak- odparłam szybko.
-To co mówiłem?-uniósł brwi.
-Dobra, przyznaję się, nie słuchałam.
-Nie obrazisz się jak Mel podrzuci nam Nico?-zapytał.
-Nie no co ty! Przecież dobrze wiesz, że uwielbiam tego malucha-ucieszyłam się
-To dobrze, bo właśnie za dziesięć minut tutaj będą- wyszczerzył się- Pójdę dorzucę drewna do kominka.
-Dobra, to ja wstawię wodę na kawę - wstałam z wygodnej kanapy i poszłam do kuchni.
Tak powiedziałam udałam się do kuchni i wstawiłam wodę. Na całe szczęście zabrałam z Dortmundu trochę słodyczy więc będzie w sam raz do kawy.
Kiedy ogarnęłam w salonie akurat przyjechała Melanie z Nico.
-Ciocia! -krzyknął mały i podbiegł do mnie.
-Nico ale urosłeś-uśmiechałam się i pocałowałam chłopczyka w policzek.
-Mamo! Mamo ciocia dała mi buziaka!-krzyknął radośnie.
-Widziałam kochanie- siostra Reusa uśmiechnęła się promiennie-Cześć Mia, dobrze Cię widzieć-przytuliła mnie.
-Ciebie też- również się uśmiechnęłam.
-A ze mną to już nikt się nie przywita, i nikt mnie nie przytuli- do salonu wszedł Marco.
-Wujek!-Nico oderwał się od grzebania w swojej torbie i rzucił się na Marco.
-Kochany szkrabie chociaż ty mnie kochasz- zaśmiał się.
-Oj Marco, my z Mią też Cię bardzo kochamy -Mela podeszła do brata i poczochrała mu włosy.
-No dzięki- powiedział z bananem na twarzy.
Siostra piłkarza wypiła z nami kawę, posiedziała chwilę i pojechała. My z małym rozrabiaką poszliśmy na spacer.
-Ciociu?-zapytał w pewnym momencie.
-Tak kochanie?- razem z Marco spojrzeliśmy się na niego.
-Jesteś taka śliczna, zostaniesz moją żoną?- uśmiechnął się przesłodko.
-Wiesz kochanie dziękuję Ci, ale obawiam się,że jestem za stara, żeby zostać Twoją żoną- pogłaskałam go po główce.
-Hmm.. To zostań żoną wujka! -krzyknął wesoło i spojrzał się na Marco.
Oboje z Reusem, nie wiedzieliśmy co mamy odpowiedzieć małemu, nie mogliśmy przestać się śmiać. Nico nic nie rozumiejąc pobiegł pozbierać kolorowe liście a my usiedliśmy na ławce.
-W sumie nie pogardziłbym taką żoną- odezwał się blondyn p[o chwili dłuższego milczenia.
-Oj Marco, Marco -pokiwałam głową i szturchnęłam chłopaka.
-Nie szturchaj mnie! -zaśmiał się.
-Nie? Bo co mi zrobisz?
-To!- rzucił mnie w liście.
-Nie żyjesz Reus!-krzyknęłam i zaczęłam gonić piłkarza.
Rzucaliśmy się tymi liśćmi jak małe dzieci. Nawet Nico do nas dołączył. Dawno tak dobrze się nie bawiłam.
Zmęczeni wróciliśmy do domku. Robiło się już ciemno więc wykąpaliśmy się, o i tak byliśmy cali mokrzy i usiedliśmy z kubkami gorącego kakao w salonie przy kominku. Przykryliśmy się miękkim kocem i leżeliśmy w trójkę.
Gdyby ktoś, kto nas nie zna w tamtym momencie wszedł do domku, to pomyślałby, że jesteśmy szczęśliwą, kochającą się rodzinką.
Nico usnął wtulony w Marco, więc ten delikatnie przeniósł go do sypialni. Ja również byłam zmęczona więc poszłam się położyć.
Niestety dobre pół godziny wierciłam się, nie mogłam zasnąć. Pewnie wierciłabym sie tak jeszcze trochę, ale do mojej sypialni wszedł Marco.
-Mia?
-Tak?
-Nico strasznie kopie, mogę spać z Tobą-zapytał ze śmiechem.
-Jasne- pokiwałam tylko głową i przesunęłam się, aby zrobić miejsce dla piłkarza.
-Dobranoc Mia.
-Dobranoc Marco -uśmiechnęłam się pod nosem i odpłynęłam.
______________________________________________________________
Przepraszam , że tyle czekałyście..
Ludzie co to jest.. Wybaczcie mi to coś.
Nie wiem ..
Komentujcie , bo to motywuje :)
Przysięgam, że następny będzie dłuższy:)
Wybaczcie również błędy, jeśli są jakieś :*
Serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga o skoczkach :) ♥
Będzie mi bardzo miło jak zajrzycie :)
Buziaki :* ♥