poniedziałek, 16 marca 2015

12.

Całkiem inaczej wyobrażałam sobie ślub mojego brata. No, ale podobno bywa tak, że ludzie demolują innym życie tylko dlatego, że są przez nich zapraszani i wpuszczani, a ja pozwoliłam na to Gotze dwa razy i nigdy więcej. Leżałam w łóżku po przepłakanej całej nocy. Reus był cały czas przy mnie. I co najdziwniejsze? Zdenerwowana byłam na siebie, nie Gotze? Dziwne? Było mi cholernie głupio, że Reus patrzy na to jak jestem słaba. Kiedy Marco szwędał się po kuchni i "robił" śniadanie ja słyszałam jak mój telefon leżący w łazience domagał się, żebym go odebrała. Po kilkunastym już z kolei postanowiłam, że jednak go odbiorę. Gdy spojrzałam na wyświetlacz telefonu uznałam, że nie opłacało mi się nawet te monotonne wstawanie z łóżka. Nie miałam w ogóle ochoty na odebranie telefonu od Mario. No co miałby on mi tłumaczyć? A raczej z czego. Zdradził mnie i zawiódł moje wielkie zaufanie do niego. A przecież wcześniej zrobił to samo. Ludzie uczą się na błędach? Kto wymyślił takie bzdury? No, ale jednak...fakt, że zostałam zdradzona, a to piłkarz zdradził mnie- po takim zajściu cierpią przecież obie strony, mimo wszystko.
Po głębszych przemyśleniach postanowiłam odebrać, może on rzeczywiście chce mi coś wyjaśnić?
-Tak?- spytałam i od razu usłyszałam wiązankę przeprosinową piłkarza. Nasza rozmowa opierała się mniej więcej na jego "przepraszam" i moich słowach: nie, nie oddzwonię, nie odezwę się, jestem zajęta. I na jednych,które ciążyły we mnie od dłuższego czasu "I co myślałeś, że będę tak po prostu za Tobą tęsknić, nie Mario przegiąłeś". Nie chodziło mi już nawet o to, że Mario nie był na ślubie Matsa, to było wybaczalne. No, ale cholera on mnie zdradził w dodatku z Ann. Usłyszałam czyjeś kroki zmierzające ku mnie. To Marco z wielką tacą pełną jedzenia. Chociaż on poprawiał mi humor w tej sytuacji. 
-To koniec, definitywny koniec- uśmiechnęłam się do niego przy okazji rzucając mój telefon z impetem na parapet, przy okazji nabijając mu kilka nowych rys.
-Może i lepiej, nikt nie chciałby, żebyś była z osobą, która Cię zdradza, za bardzo Cię kochamy- uśmiechnął się do mnie i zamknął mnie w swoim szczelnym uścisku. 
-Marco, nie mów tak, to Twój przyjaciel- spojrzałam z powagą w jego oczy.
-Właśnie teraz udowodnił jakim przyjacielem jest- powiedział, a ja uświadomiłam sobie jedną rzecz. Przecież Marco też cierpiał. Zawiódł go jego najlepszy przyjaciel, a to przecież jeden z największych psychicznych cierpień tego świata.Ja wybaczyłam mu raz, bo nadzwyczajnie stracenie go na zawsze było dla mnie udręką. Teraz nie rozumiem jak ja byłam tak głupia, że w to wszystko wierzyłam. Była 5 nad ranem. Z jednej strony ledwo zipiałam, ale z drugiej... nie opuszczę ślubu mojego jedynego brata, no teraz to już poprawin. 
-Mia, wiem jak się czujesz, Sylvia, ona...- na chwilę przerwał swoją wypowiedź- zdradziła mnie, zdradzała, systematycznie, w każdej chwili kiedy mnie było, wybaczyłbym wszystko, ale nie zdradę, najgorsza rzecz jaka istnieje na tym globie- nie sądziłam, że Reus przyłapał Sylvie na czymś takim, myślałam, że chodzi o pieniądze, cokolwiek innego. Szczerze mówiąc, gdybym była tą starą Mią Hummels zapewne cieszyłabym się z takiego obrotu spraw, ale teraz było mi przykro. Blondyn przeżywał to samo co ja teraz. Coś strasznego. Przypomniały mi się od razu chwile, kiedy do wyjechaliśmy z Marco i Nico do drewnianego domku w głębi lasu. Było tam idealnie. No, ale później nadciągnęła panna, której imienia nie będę tutaj wymieniała. Zbyt dużo namieszała w moim i tak pełnym przeżyc życiu.Czułam się troszkę nieswojo, bo cały czas czułam na sobie wzrok piłkarza. Chociaż- zbytnio mi on nie przeszkadzał. Los chciał, że popatrzyliśmy sobie prosto w oczy. 
W tym samym momencie wypowiedzieliśmy swoje imiona. Zbliżyłam swoją wargę ku jego. Zbliżaliśmy niepewnie swoje twarze. A ja zauważyłam w mojej i jego twarzy coś dziwnego- niezdecydowanie, niepewnośc?
No, ale byłam pewna. Chciałam, żeby mój pocałunek z Reusem stał się faktem. Tak po prostu. No i kiedy myślałam, że już się to stanie, Marco oddalił swoje wargi od moich. Na co on do cholery czeka? Marco, zrób to.
Zrobiliśmy to, ale tak, że poczułam się jakby był to mój pierwszy pocałunek. Delikatny, a zarazem pełen buntu. Było teraz idealnie. Od razu poczułam, że jeszcze nie wszystko jest stracone. Może będę mogła ułożyc sobie życie z Marco?

_________________________________________________________________________
JEZU!
Przepraszam!
Czcionki kompletnie mi się pomieszały, o rozdziale nie wspominając-
masło maślane.
Kolejny raz przepraszam, że nic nie dodawałam, ale spełniłam swoje marzenie
wyprowadziłam piłkarza na boisku w meczu Ekstraklasy:
POGOŃ SZCZECIN- LECHIA GDAŃSK <3
Byłam za stara, ale jakoś przypadkiem się dostałam, juhu!
Nareczka!


sobota, 28 lutego 2015

11.

Nadszedł ten dzień. Mój ukochany braciszek właśnie dzisiaj bierze ślub, który szczerze mówiąc przełożyli na 12 czerwca, bo bardzo chcieli, aby Fisher miała już widoczny brzuszek. Ja oczywiście idę na ślub z Mario, od świąt jesteśmy razem i jakoś się trzymamy, no może tylko to, że piłkarz ma dla mnie co raz mniej czasu. Z Marco nie utrzymuję jakiegokolwiek kontaktu. Naszykowana czekałam na przyjazd Gotze, który pojechał rano do Matsa pomóc mu w przygotowaniach. Postanowiłam, że nie ma sensu, żebym czekała. Wzięłam auto i wyjechałam w kierunku domu rodzinnego Cathy. Wyglądała co najmniej cudownie, ciąża zdecydowanie jej służyła. Napisałam jeszcze szybkiego sms Gotze, żeby się nie martwił, bo jestem już u panny młodej. Dobiegała godzina rozpoczęcia ceremonii. Cathy mimo tego, że mój brat nie chciał, żeby się denerwowała nie wytrzymała. Zresztą, nie dziwię jej się. Podejmuje kolejny wielki krok w swoim życiu. Z oczami pełnymi zdenerwowania wspólnie z Viktorią- młodszą panną Fischer pomogłyśmy jej wejśc do limuzyny. Już po chwili byliśmy na placu przed kościołem, na nasze nieszczęście dostali się tutaj jednak dziennikarze, którzy- głowę nawet sobie za to utnę zrobili mi z 20 tych nieszczęsnych fotografii. Ceremonia minęła bardzo szybko, ale nie mile dla mnie. Nie pojawił się na niej Mario. Cholera jasna, gdzie on jest? Spytałam się nawet Marco, co było dla mnie szczytem odwagi. No, ale on też nie wiedział gdzie jest mój chłopak, podobno nie było go nawet u Matsa rano, a przecież do niego wyjeżdżał. Co raz bardziej mnie to niepokoiło. Ale zauważyłam jeszcze jedną rzecz- Marco nie był z Sylvią. Ślub już państwa Hummelsów był w każdym calu idealnie zaplanowany. Na wejściu wszyscy goście ustawili tunel trzymając w rękach zimne ognie. Tak bardzo im zazdrościłam- wyglądali na mega szczęśliwych. A ja co? Nie wiedziałam nawet gdzie jest mój chłopak- tak to całkiem normalne. Każdy chłopak nie pojawia się na weselu brata swojej dziewczyny, co z tego, że Hummels to również jego przyjaciel? Byłam na niego strasznie wkurzona. Z jednej strony martwiłam się, że może coś mu się stało.
Ale byłam niemal pewna, że Marco o czymś wiedział. Chociaż on był chyba w podobnej sytuacji jak ja. A może zerwał z Sylvią? Chociaż, nie... nie wiem. No, ale chłopaki by coś wspominali- prawda? Patrząc prawdzie w oczy chłopaki wiedzieli, że nie chcę, żeby w moim otoczeniu mówili o Reusie. Pierdolę! Nie mogę sobie do niego podejśc i się spytac? Nie, to by było zbyt mądre jak na mnie. No, ale mogę to właśnie teraz, tak teraz- stoję obok niego i zabieram paczki od gości. No dawaj! Dodatkowa siła odwagi nadciąga na pomoc!
-Gdzie masz Sylvie?- spytałam rzucając słodkim uśmiechem, chyba mi wyszło.
-Mia, przestań proszę- powiedział smutnym głosem, zaraz co ja zrobiłam?
-Ale co? Marco, chyba czegoś nie wiem- powiedziałam zdziwionym głosem.
-Zerwaliśmy 3 tygodnie temu, zdradziła mnie- odpowiedział szybko, a moje małe ludziki w środku ciała zaczęły swój taniec szczęścia. Jestem z Mario? Dlaczego się do cholery cieszę? Może dlatego, że coś do niego czujesz idiotko?
-Przepraszam Marco, nie wiedziałam- powiedziałam przytulając go- Mogę moją torebkę z samochodu? Muszę w końcu zadzwonic do Mario- uśmiechnęłam się.
No i zaraz dostałam moją torebkę, a w niej mój telefon. A w nim sms. Poczułam, że Marco stanął za mną. Nie denerwowałabym się, ale ten sms był od Mario. Okazało się, że był to mms. Zdjęcie się jeszcze ładowało, ale podpis dał mi dużo do wyjaśnienia: "Mario powinien nie byc z Tobą na weselu? No zobacz, a leży nagi u mnie w łóżku. Toż to historia. Pozdrawiam i całuski! Ann", a nad podpisem zdjęcie Gotze. Poczułam jak łzy lecą mi po policzkach, całkowicie niszcząc mi makijaż. Marco jeszcze mocniej mnie przytulił
-Marco, wiedziałeś?- szlochałam
-Nie, ale podejrzewałem, Mia to już chyba trochę trwa, wcześniej Mario się ukrywał teraz mu nie wyszło, pokłóciliście się ostatnio?- spytał
-Nie, wszystko było bardzo dobrze, Marco powiedz Matsowi, że się źle czuję- odpowiedziałam zgarniając przy okazji swoją kurtkę z krzesła. 
-Mia, dla takiego gbura jakim okazał się Mario chcesz opuścic wesele swojego kochanego brata? Chodź do mojego samochodu, poprawisz makijaż i niech wszyscy gadają, że Gotze nie wie co stracił, ja już się o to postaram- po tych słowach od razu zrobiło mi się cieplej na sercu.

_____________________________________________________________________________
Hej ten rozdział napisany już przez Naivy <3
Mam nadzieję, że podoba Wam się tak samo jak wcześniej!
Do następnego! <3

BARDZO WAŻNE !

Kochane moje! ♥
Nie mam już pomysłu na tego bloga, a nie chce go usunąć,ponieważ szkoda mi tej historii, no i nie chce tak Was zostawić :)
Więc razem z Naivy ♥, bloggerką, która prywatnie jest moją przyjaciółką postanowiłyśmy się zamienić blogami :)
Ona będzie prowadzić tego, a ja jej :)
Może to wydać się dziwne ale mam wenę na jej bloga, a ona na mojego ;D
Dziękuje Wam za wszytko ♥
Juliet ♥

czwartek, 22 stycznia 2015

ZAWIESZAM ;C

KOCHANE!
JEST MI BARDZO PRZYKRO ALE POSTANOWIŁAM!
ZAWIESZAM TEGO BLOGA.
A oto kilka powodów.
  • brak weny ( to chyba główny powód)
  • brak czasu
  • brak pomysłu na dalsze części 
  • i inne.
Nie wiem kiedy tu wrócę ;c
ZAWIESZAM NA CZAS NIEOKREŚLONY.
PRZEPRASZAM ♥
Pozdrawiam :)

wtorek, 23 grudnia 2014

10 ♥

NOTKA




Piękno rodzi się w sercu,odbija w oczach i żyje w uczynkach.



Obudziłam się po 3.. miałam strasznie dziwny sen ale nieważne. 
Marco leżał tuż obok. Delikatnie wstałam z łóżka, żeby nie obudzić blondyna. Poszłam do kuchni i napiłam się wody, zahaczyłam jeszcze o łazienkę a potem pokój, w którym spał Nico. Uśmiechnęłam się na widok śpiącego w najlepsze chłopca. Chciałabym mieć takiego kochanego synka jak Nico. Uwielbiam tego malca.
Dziwnie, bo nie chciało mi się spać. Wzięłam więc założyłam moje botki, ubrałam kurtkę, wzięłam koc i wyszłam na taras. Usiadłam na dużej, wygodnej huśtawce.
 Noc jak na koniec listopada była dosyć ciepła.

Siedziałam tak sobie i delikatnie odpychałam się od ziemi. Nagle usłyszałam,że ktoś otwiera drzwi od tarasu. Obróciłam się  i zobaczyłam stojącego piłkarza w samych spodenkach i koszulce.

-Marco, przeziębisz się-wstałam z huśtawki i podeszłam do Marco.
-Chodź do łóżka.. I nie myśl sobie nic-dodał widząc mój uśmiech.
-Nie myślałam!-klepnęłam go w ramię i weszłam do domku. 
Ściągnęłam kurtkę i buty. Odłożyłam koc na kanapę i pozwoliłam się zaprowadzić Reusowi do pokoju.
-Czemu wstałaś?-zapytał gdy leżeliśmy.
-Miałam dziwny sen-westchnęłam.
-A co Ci się śniło?
-Nie pamiętam już-uśmiechnęłam się- Ale wiem, że to był bardzo dziwny sen.
-Yhhm.. Mia?
-Tak?-spojrzałam się na niego.
-Uwielbiam Cię ale chodźmy już spać co?-ziewnął.
-Masz racje-zgasiłam lampkę palącą się przy łóżku.
-Branoc Lamo-pocałowałam go w policzek.
-Głupia jesteś -zaśmiał się i mnie przytulił.

-Ty też -mruknęłam i uśmiechnęłam się pod nosem.

Czy już mówiłam, że uwielbiam tego człowieka? Nieważne.. Mogę powtarzać to tysiące razy. UWIELBIAM MARCO! Byłby on idealnym mężem, ojcem, dziadkiem, szwagrem, zięciem.. no ideał. 
Nie wiem sama co mnie wzięło ale wyobraziłam sobie blondyna siedzącego przy kominku, trzymającego na rękach niemowlaka i szeroko uśmiechającego się do biegającej po domu małej, słodkiej dziewczynki. 

Gdy rano wstałam Marco już nie było. Zeszłam więc na dół. Tak jak mogłam się spodziewać Reus siedział w kuchni z Nico i próbowali zrobić gofry.
-Ciocia!-krzyknął Nico i podbiegł do mnie.
-Cześć chłopcy-pocałowałam obu w policzek.- Co tworzycie?
-Gofry..ale wujek nie umie robić takich jak ty!
-Dzięki młody,ta męska solidarność- Reus poczochrał małego po włosach.
-Haha!-zaśmiałam się-Dobra blondyno daj mi to...


~Grudzień 24.12.2014~

Wszystko co dobre,kiedyś się kończy. Tak i było tym razem. Nasz pobyt w domku, w lesie przerwał przykry dla mnie incydent. 
Mieliśmy z Marco taki nasz "wieczór szczerości", rozmawialiśmy o wszystkim bardzo szczerze. Powiedziałam blondynowi o tym co zaszło między mną a Mario, oczywiście był bardzo zdziwiony i chyba też trochę smutny ale mniejsza o to. Siedzieliśmy sobie pijąc wino. Nico już spał.. nagle rozległo się natarczywe pukanie do drzwi. Wystraszyłam się, ale poszłam otworzyć. Przed drzwiami stała wściekła Sylvia. Piłkarz zrobił się blady na jej widok.  Nagle ni z tego, ni z owego zaczęła mnie szarpać, wyzywać od suk i szmat, powiedziała, że jestem uwaga cytuję "Jebaną suką, która wskoczy każdemu do łóżka". 
Oczywiście rozpłakałam się i pobiegłam spakować. Nie słuchałam Marco, który próbwoał mnie przeprosić i zatrzymać, nie zwracałam uwagi na przestraszonego całą sytuacją Nico. Wybiegłam z domu i szłam jakieś parę kilometrów do najbliższego miasteczka, potem zadzwoniłam do Mario. Przyjechał po mnie niecałe 10 minut po moim telefonie. Był bardzo wystraszony moim stanem.. cała się trzęsłam i nie mogłam przestać płakać. Niemiec zabrał mnie do siebie... no i tak już u niego zostałam. 
Czy jesteśmy razem? Tak. 
Nikt się specjalnie nie zdziwił. No możne moi rodzice, którzy nie specjalnie się ucieszyli ale nieważne.
Z Marco nie widziałam się od tamtego czasu.. nie mogę się przemóc.

-Mia kochanie jesteś gotowa?- zapytał Mario wchodząc do ąłzienki.
-Tak-uśmiechnęłam się
-Wyglądasz ślicznie - przytulił mnie.
-Dziękuję.. ale chodźmy już bo Mats prosił żebyśmy byli wcześniej bo ma oś ważnego do ogłoszenia.
-Dobrze-pocałował mnie i wyszliśmy.

Droga do domu mojego brata zajęła nam mniej niż pół godziny. Wysieliśmy obładowani prezentami dla wszystkich. Śmiałam się z Mario, który przebrał się za Mikołaja.. jak on czasami wpadnie na jakiś pomysł to klękajcie narody!
-Dobrze, że już jesteście.. Czekaliśmy tylko na Was- przywitał nas Mats kiedy tylko weszliśmy.
-Cześć braciszku, też się cieszymy, że Cię widzimy-powiedziałam z uśmiechem.
-Oj no dobra..-zaśmiał się i zaprowadził nas do salonu.
Stanęłam jak wryta kiedy oprócz najbliższych, rodziców Cathy i Ann ze Svenem zobaczyłam  jeszcze Marco i tą Sylvie. 
  Posłam obogu jedno z moich zabójczych spojrzeń i przywitałam się ze wszystkimi.

-Dobra! Proszę o ciszę- Hummi po zjedzonej kolacji wstał od stołu.
-Chcieliśmy Wam coś ogłosić..-dołączyła do niego panna Fischer.
Wszyscy zamilkli i wpatrywali się w nich z wyczekiwaniem.
-Chcemy się pobrać.. ustaliliśmy datę 12 kwietnia- wyszczerzyli się.
-Gratulujemy!-krzyknęłam.
-Czekaj siostra, nie skończyliśmy jeszcze.
-O sorry.. No mówcie.
 
-Jestem w trzecim miesiącu ciąży- krzyknęła radosna Cathy.
-Awww- na mojej twarzy pojawił się wielki banan.
-Gratulacje kochani..- odezwał się WZRUSZONY?! Mario.
-Miśku a ty co.. nie mów, że się wzruszyłeś!- spojrzałam sie na niego.
-No bo tak! To jest takie romantyczne i cudowne! Mia zróbmy sobie dziecko!
-Mario debilu- usłyszałam śmiech mojego taty.
-No proszę pana.. Zrobimy sobię mała Mię a potem małego Mario!- BOŻE ONI WSZYSCY ZA DUŻO WYPILI.
-No chyba Cie coś kochanie boli- pocałowałam go.
-Boli mnie serce, z miłości do Ciebie.. Jesteś dla mnie jak tlen, jak moja osobista psycholog, jak.. jak.
-Tak tez Cię kocham.-przerwałam mu.
-Przepraszam Was, ale my już idziemy Sylvia źle się czuje- odezwał się blondyn.
-Marco..-wstałam od stołu.
-Tak?- spojrzał się na mnie z nadzieją w oczach.
-Wesołych świat, ucałuj Nico i resztę- posłałam mu delikatny uśmiech.
-Dziękuję-westchnął i poszli.



__________________________________________________________


KABUM !
No i jestem! 
Jak zwykle po długiej przerwie...
Wybaczcie mi to ♥
Jestem załamana tym ..
Wgl mam ostatnio kiepskie chwile w życiu..
Doskwiera mi bardzo bark weny eh..
WYBACZCIE MI TEN ROZDZIAŁ !
I przepraszam za błędy jeśli są jakieś.. ale nie mam siły sprawdzać nawet.
Chyba zawieszę tego bloga... Nwm piszcie w komach.

ŻYCZĘ WAM:

WESOŁYCH, RADOSNYCH ŚWIĄT ORAZ MEGA SYLWESTRA <3

CZYTASZ--->KOMENTUJESZ---> MOTYWUJESZ ♥ 

Buziaki :*








niedziela, 30 listopada 2014

9 ♥



Rzecz nie jest w tym, jaki jesteś, lecz jaki nie jesteś.




 No i uciekliśmy. Uciekliśmy do pięknego, drewnianego domku Marco. 
Weszliśmy do środka i rzuciliśmy torby na podłogę. Salon był naprawdę przytulny. Nie byłam tu pierwszy raz. Kiedyś bywaliśmy tu bardzo często. Każdy wolny czas spędzaliśmy tutaj całą naszą, dawną paczką. 
Teraz nie mamy na nic czasu, życie pędzi za szybko. Dobrze, że Marco wpadł na pomysł, żeby to miejsce było taką naszą odskocznią i azylem.
-Marco?
-Tak?
-Mogę zająć tą sypialnie co zawszę?-zapytałam z miną kota ze Shreka.
-Hmm..No dobra-uśmiechnął się- Ale ty robisz kolacje!
-Dobra-zaśmiałam się wzięłam swoje toboły i poszłam do najfajniejszej sypialni w całym domu. Ta druga Marco może i miała łady widok ale nie miała w sobie tego czegoś co miała ta moja. Rozpakowałam się i rzuciłam na łózko. Patrzyłam na palący się w kominku ogień i czułam się cudownie. Nic mnie nie obchodziło. Byłam spokojna, wiedziałam, że nikt nie będzie mnie szukał bo wyraźnie dałam do zrozumienia, że nie mam ochoty na nic i chcę odpocząć. 
-Mia?-do pokoju zawitał Reus.
-Tak  kochany przyjacielu!?-uraczyłam go spojrzeniem. 
-Zrobisz mi coś do jedzenia?-zapytał z bananem na twarzy.
-Hahahah! Dobre Marco, dobre!
-No proszę Cię moja królowo, mój mistrzu..
-Mów dalej, mów dalej-zaśmiałam się.
-Mój guru, moja najukochańsza przyjaciółko prooooooooszeeee!
-No dobra-wstałam z łóżka-Na co masz ochotę?
-Na wszystko co zrobisz!-odrzekł szybko zadowolony z siebie.
-No dobra, to ja idę do kuchni a ty zrób coś pożytecznego i przynieś drewna do kominka.
-Okej!-krzyknął i już go nie było.

Znając życie i Marco wiedziałam, że najbardziej ucieszy się z naleśników z nutellą i malinami. Dlatego też takie zrobiłam. Do tego wycisnęłam sok z pomarańczy i wszystko ustawiłam na stole. Sama usiadłam przy wyspie i piłam gorąca herbatę z cytryną i miodem.

-Naaaleśniki!-usłyszałam za sobą radosny głos chłopaka.
-Maro czemu jesteś cały mokry?-spytałam rozbawiona.
-Aaa, bo wiesz.. no, tego..-drapał się po głowie-Wpadłem do rzeczki.
-Hahah! Boże, człowieku.. Idź się przebrać, bo zachorujesz. Naleśniki Ci nie uciekną-dodałam widząc, że patrzy na jedzenie i chce coś powiedzieć.
-No dooobra-westchnął i poszedł się przebrać.

Po posiłku usiedliśmy sobie w salonie, z gorącymi napojami i relaksowaliśmy się przy filmie "Gwiazd naszych wina". I powiem szczerze, że to nie ja namówiłam Marco na akurat ten film, tylko on mnie. Oczywiście się zgodziłam bo uwielbiałam tego typu ekranizacje. Niedawno nawet przeczytałam książkę. na której podstawie nakręcono własnie ten film.
Oglądałam go ze łzami w oczach, Marco udawał, że go to nie rusza ale ja widziałam, że się wzruszył. Po naszym mini seansie leżeliśmy na kanapie i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Uwielbiałam spędzać czas z blondynem. Rozumieliśmy się bez słów, wystarczyło tylko jedne spojrzenie a wiedzieliśmy o co chodzi. Piłkarz był zawsze gdy go potrzebowałam. Nie wyobrażam sobie życia bez Marco. Jest dla mnie bardzo ważny i chyba już zawsze tak będzie. Nie chcę go nigdy stracić. 
-Słuchasz mnie?-zapytał z rozbawieniem w oczach.
-Co? A tak, tak- odparłam szybko.
-To co mówiłem?-uniósł brwi.
-Dobra, przyznaję się, nie słuchałam.
-Nie obrazisz się jak Mel podrzuci nam Nico?-zapytał.
-Nie no co ty! Przecież dobrze wiesz, że uwielbiam tego malucha-ucieszyłam się 
-To dobrze, bo właśnie za dziesięć minut tutaj będą- wyszczerzył się- Pójdę dorzucę drewna do kominka.
-Dobra, to ja wstawię wodę na kawę - wstałam z wygodnej kanapy i poszłam do kuchni.

Tak powiedziałam udałam się do kuchni i wstawiłam wodę. Na całe szczęście zabrałam z Dortmundu trochę słodyczy więc będzie w sam raz do kawy. 
Kiedy ogarnęłam w salonie akurat przyjechała Melanie z Nico. 
-Ciocia! -krzyknął mały i podbiegł do mnie.
-Nico ale urosłeś-uśmiechałam się i pocałowałam chłopczyka w policzek.
-Mamo! Mamo ciocia dała mi buziaka!-krzyknął radośnie.
-Widziałam kochanie- siostra Reusa uśmiechnęła się promiennie-Cześć Mia, dobrze Cię widzieć-przytuliła mnie.
-Ciebie też- również się uśmiechnęłam.
-A ze mną to już nikt się nie przywita, i nikt mnie nie przytuli- do salonu wszedł Marco.
-Wujek!-Nico oderwał się od grzebania w swojej torbie i rzucił się na Marco.
-Kochany szkrabie chociaż ty mnie kochasz- zaśmiał się.
-Oj Marco, my z Mią też Cię bardzo kochamy -Mela podeszła do brata i poczochrała mu włosy.
-No dzięki- powiedział z bananem na twarzy.

Siostra piłkarza wypiła z nami kawę, posiedziała chwilę i pojechała. My z małym rozrabiaką poszliśmy na spacer.
-Ciociu?-zapytał w pewnym momencie.
-Tak kochanie?- razem z Marco spojrzeliśmy się na niego.
-Jesteś taka śliczna, zostaniesz moją żoną?- uśmiechnął się przesłodko.

-Wiesz kochanie dziękuję Ci, ale obawiam się,że jestem za stara, żeby zostać Twoją żoną- pogłaskałam go po główce.
-Hmm.. To zostań żoną wujka! -krzyknął wesoło i spojrzał się na Marco.

Oboje z Reusem, nie wiedzieliśmy co mamy odpowiedzieć małemu, nie mogliśmy przestać się śmiać. Nico nic nie rozumiejąc pobiegł pozbierać kolorowe liście a my usiedliśmy na ławce.
-W sumie nie pogardziłbym taką żoną- odezwał się blondyn p[o chwili dłuższego milczenia.
-Oj Marco, Marco -pokiwałam głową i szturchnęłam chłopaka.
-Nie szturchaj mnie! -zaśmiał się.
-Nie? Bo co mi zrobisz?
-To!- rzucił mnie w liście.
-Nie żyjesz Reus!-krzyknęłam i zaczęłam gonić piłkarza.
Rzucaliśmy się tymi liśćmi jak małe dzieci. Nawet Nico do nas dołączył. Dawno tak dobrze się nie bawiłam.
Zmęczeni wróciliśmy do domku. Robiło się już ciemno więc wykąpaliśmy się, o i tak byliśmy cali mokrzy i usiedliśmy z kubkami gorącego kakao w salonie przy kominku. Przykryliśmy się miękkim kocem i leżeliśmy w trójkę. 
Gdyby ktoś, kto nas nie zna w tamtym momencie wszedł do domku, to pomyślałby, że jesteśmy szczęśliwą, kochającą się rodzinką.
Nico usnął wtulony w Marco, więc ten delikatnie przeniósł go do sypialni. Ja również byłam zmęczona więc poszłam się położyć. 
Niestety dobre pół godziny wierciłam się, nie mogłam zasnąć. Pewnie wierciłabym sie tak jeszcze trochę, ale do mojej sypialni wszedł Marco.
-Mia?
-Tak?
-Nico strasznie kopie, mogę spać z Tobą-zapytał ze śmiechem.
-Jasne- pokiwałam tylko głową i przesunęłam się, aby zrobić miejsce dla piłkarza.
-Dobranoc Mia.
-Dobranoc Marco -uśmiechnęłam się pod nosem i odpłynęłam.

______________________________________________________________
Przepraszam , że tyle czekałyście..
Ludzie co to jest.. Wybaczcie mi to coś.
Nie wiem ..
Komentujcie , bo to motywuje :)
Przysięgam, że następny będzie dłuższy:)
Wybaczcie również błędy, jeśli są jakieś :*
Serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga o skoczkach :) ♥
Będzie mi bardzo miło jak zajrzycie :)
Buziaki :* ♥ 









sobota, 8 listopada 2014

8 ♥



Prawdziwa kobieta zatrzyma mężczyznę wzrokiem, a nie cyckami.




-Naprawdę Cię kocham.-spojrzał mi prosto w oczy.
-Ja.. ja ..


Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, dlatego szybko wybiegłam z sypialni, chwyciłam kurtkę, torebkę i wyszłam z domu chłopaka. Na całe szczęście niedaleko był postój taksówek, więc wzięłam jedną z nich i pojechałam do domu. 
Zapłaciłam kierowcy i weszłam do środka. Zajrzałam do salonu, na kanapie siedział uśmiechnięty Mats.

-Hej już jestem-odezwałam się.
-Spoko-wyszczerzył się jeszcze bardziej.
-Co się stało, że tak zacieszasz?-usiadłam obok niego.
-No co fajny dzień mamy, wieczór kawalerski Svena dzisiaj, ty jesteś uśmiechnięta, czego chcieć więcej?- zapytał wstając z kanapy.
-Ćpałeś coś ?!- roześmiałam się.
-No pewnie siostrzyczko- pokiwał głową i poszedł do kuchni. 

Wiedziałam, że Matsowi chodzi o coś innego ale już nie dopytywałam się. Poszłam do łazienki i postanowiłam wziąć długą, relaksującą kąpiel. Cały czas moją głowę, zaprzątały myśli o Mario. Nie chcąc o tym myśleć włączyłam wieżę, z której zaczęła lecieć jedna z moich ulubionych płyt.  
Słuchałam muzyki i nie myślałam o niczym. O 15 wyszłam z wanny, wysuszyłam i wyprostowałam włosy a następnie poszłam owinięta w ręcznik do garderoby. Wzięłam przygotowane wczoraj ubrania i je założyłam. Zrobiłam szybki makijaż i zeszłam na dół. Mój brat zostawił karteczkę, że pojechał do Svena i życzy nam udanej zabawy. Uśmiechnęłam się sama do siebie, zamknęłam dom, wsiadłam do mojego kochanego autka i pojechałam do panny Braun, a od jutra Bender. Zaparkowałam na podjeździe i weszłam do mieszkania przyjaciółki. Była sama, siedziała w kuchni.

-Jesteś wreszcie- ucieszyła się - No i jak wyglądam?
-Super, a teraz chodź jedziemy do klubu bo, dziewczyny już pewnie czekają-uśmiechnęłam się i zadzwoniłam po taksówkę. 

Wyszłyśmy przed dom..a tam wieeeeeeelki bukiet róż, a za nimi Mario.


-Łoo, Mia nie wspominałaś-moja przyjaciółka była bardziej podekscytowana niż ja.
-Cicho-zaśmiałam się.-Mario co ty robisz?
-Udowadniam Ci, to że to co rano powiedziałem to nie tylko puste słowa.. Mia kocham Cię.
-O jak słodkoooo-westchnęła Ann.
-Mario.. ja nie wiem co mam powiedzieć-usłyszałam klakson taksówki -Musimy iść-pociągnęłam przyjaciółkę i za rękę i wsiadłyśmy do samochodu .

Ann całą drogę do klubu trajkotała jakby ktoś ją nakręcił. Przestała gdy byłyśmy przy stoliku, gdzie siedziały Cathy, Ewa, Agata, Tugba, Sila,Lisa, Jeny, Sonia i ta cała Sylvia.
-Ona się sama wprosiła-szepnęła mi Cath 
-Domyśliłam się-odpowiedziałam również szeptem.
-To co  pijemy za przyszłą pannę młodą!-krzyknęła Lisa i wzniosła swojego drinka- Za Ann!
-Za Ann! -odpowiedziałyśmy chórem i wypiłyśmy napoje.

Zabawa z każdą minutą się rozkręcała, dziewczyny pobiegły do DJ i poprosiły o karaoke i w taki oto sposób dziesięć minut później słuchaliśmy "śpiewania" Lisy,Ann i Jeny. Myślałam, że zesikam się ze śmiechu, gdy słyszałam ich wykonanie piosenki Rihanny "Only Girl".
Potem Tugba , Cathy i Sila  wkroczyły z Lady Gagą i jej "Poker Face". 
Dobrze, że reszta dziewczyn nie wyraziła chęci na dalsze śpiewy. Natomiast wszystkie ruszyłyśmy na parkiet.

-Oooo!Kocham to! -krzyknęłam kiedy usłyszałam dźwięki muzyki.


- Mia, mistrz parkietu!-krzyknęła Ann.
-No sie wie-odpowiedziałam jej i dalej "tańczyłam".

Dawno nie bawiłam się tak jak w tamtym momencie, dziwiłam się strasznie, że nogi mnie nie bolą. Pewnie alkohol robił swoje. Było mi tak fajnie, lekko i przyjemnie. Nic mnie nie obchodziło. Dopiero po czterech utworach wróciłam do stolika. Siedziała tam tylko Sylvia. Wzięłam swojego drinka i przyglądałam się dziewczynie.
-Co się tak gapisz?!-warknęła.
-Myślę jak mój kochany przyjaciel mógł się z Tobą związać-odpowiedziałam.
-Ja w przeciwieństwie do Ciebie mam poczucie stylu,klasę i całą resztę, której ty nie posiadasz-zaśmiała się jak ropucha.
-Rzeczywiście kochana poczucie stylu to ty masz- powiedziałam sarkastycznie pacząc na jej strój.
Powiedziała coś pod nosem ale już nie miałam zamiaru jej słuchać.
Piłam kolejne drinki i rozmawiałam z dziewczynami, które również postanowiły odpocząć i napić się czegoś. 

Około 2 postanowiłyśmy przenieść naszą imprezę do domu Ann. Pojechałyśmy tam prawie wszystkie, Sylvia chyba zrozumiała, że nikt nie pragnie jej towarzystwa i pojechała do siebie. Już myślałam, że nie odczepi się od nas. Chyba żadna z nas nie pałała do niej jakąś większą sympatią. Była tak pusta i płytka, że to nie mieści się w głowie.

O 4 postanowiłyśmy iść spać, bo przecież trzeba jakoś wyglądać jutro. Dziewczyny spały w salonie na kanapie i w sypialni gościnnej a ja z Ann u niej w pokoju.


                                                     ***



-Denerwuję się - jęczała moja przyjaciółka zakładając sukienkę.
-Czym? Tym, że Sven się rozmyśli i zwieje Ci sprzed ołtarza?
-Mia! Nawet tak nie żartuj!- uderzyła mnie.
-Hah! No dobra, tylko mnie nie bij..-zaśmiałam się.

Ceremonia w kościele była przepiękna. Nikt nawet nie miał zamiaru uciekać a zwłaszcza Sven, który był wpatrzony w moją przyjaciółkę w jak ósmy cud świata. Nie uwierzycie, ale na wesele poszłam z Mario! Nie dałam mu żadnej odpowiedzi na jego wyznanie, wolę do końca się przekonać co właściwie czuję. 

-Zatańczymy?-zapytał Goetze gdy byliśmy na już nas sali i zabawa trwała w najlepsze.
-No dobrze- uśmiechnęłam się.
Akurat gdy weszliśmy na parkiet zaczął się wolny kawałek. Mario przysunął się bliżej mnie i uśmiechnął się.
-Pięknie wyglądasz, cała jesteś piękna- powiedział patrząc mi w oczy.
-Dziękuję-uśmiechnęłam się, czułam, że się rumienię.
-Uwielbiam to..-zaśmiał się.
-Co?-zdziwiłam się.
-To jak się rumienisz, jak ktoś Ci powie, że jesteś piękna-puścił mi oczko.
-Głupek-szturchnęłam go.
-Tęskniłem za tym..
-Mario..-nie dokończyłam bo podszedł do nas Mats.
-Mario. Już raz ją skrzywdziłeś i jak zrobisz to kolejny raz to oświadczam, że osobiście Cię zabije, poćwiartuję, zakopię, odkopię i wrzucę do stawu..
-Stary-Mario zrobił się lekko blady.
-Nie skończyłem! Mam nadzieję, że jej nie zranisz.. Odkąd między wami znów coś jest, a gołym okiem widać, że coś jest moja siostrzyczka jest szczęśliwa. Cały czas się uśmiecha.. Nie spierdol tego-uśmiechnął się- Teraz skończyłem.
-Nie spierdol, obiecuję.
-No mam nadzieję.

Nie wiedziałam co mam na to wszystko powiedzieć, dlatego stałam tam jak idiotka i milczałam.  Myślałam , że zwariuję .Sama nie ogarniam co się dzieje w moim życiu.. Postanowiłam, że po weselu wyjadę na kilka dni i odpocznę.
Korzystając z okazji, że Mario jest zajęty rozmową z Matsem niezauważona wymknęłam się na zewnątrz.

-Przeziębisz się -usłyszałam głos Marco i poczułam jego marynarkę na swoich ramionach.
-Dzięki-uśmiechnęłam się do niego.
-Stało się coś?-usiadł obok mnie.
-Nie.. nie wiem co mam zarobić w sprawie z Mario, za szybko to się dzieje, zmęczona tym jestem.
-Wyjedź gdzieś i przemyśl to wszystko.-uśmiechnął się.
-Jak ty dobrze mnie znasz, właśnie chciałam gdzieś po weselu pojechać, tylko nie wiem gdzie.
-Pamiętasz ten mój domek letniskowy w lesie za Dortmundem?
-No pamiętam, ten drewniany tak?
-Dokładnie ten. Jak chcesz mogę Ci dać do niego klucze, nikt nie wpadnie na to, że tam jesteś a ja nikomu nie powiem.
-Dziękuję, kochany jesteś-westchnęłam- Marco?
-Tak?
-Przytulisz mnie?-uśmiechnęłam się.
-Ciebie zawsze.

Zamknęłam oczy i wtuliłam się w Reusa. Kochałam spędzać z nim czas. Niestety ostatnio mamy go dla siebie bardzo mało.
-Czemu jesteś z Sylvią?-zapytałam nie otwierając oczu.
-Sam nie wiem, spotkałem się  z nią parę razy a ona wyobraziła sobie, sam nie wiem co.. Nie kocham jej.. Wiem, że leci tylko na moją sławę i całą resztę.-westchnął.
-Ucieknij ze mną do tego domku- zaśmiałam się, ale mówiłam poważnie.
-To nie jest w sumie taki zły pomysł, i tak teraz przez tą kontuzję kostki nie gram..
-No własnie. Oboje sobie odpoczniemy i spędzimy trochę czasu razem, bo tęskniłam za Tobą blondyno!
-Też tęskniłem i wypraszam sobie blondynę!-zaśmiał się i ja razem z nim.


______________________________________________________________________
No to jest rozdział... 
Wybaczcie mi to coś  -,- 
Nie mam weny i cierpię z tego powodu.
Obiecuję, że następny będzie LEPSZY ! ♥ 
Wybaczcie błędy jeśli są jakieś:)

I komentujcie, bo to bardzo motywuje :)
Kocham, buziaki ;* ♥